Rozmowy kwalifikacyjne w COMARCH

Moje relacja:

Aplikowałam na stanowisko przez stronę internetową Comarch. Zostałam zaproszona na test kwalifikacyjny do warszawskiego biura. Składał się on z 4 części. Dostałam informację, że wyniki będą dostępne w przeciągu dwóch tygodni. Po upływie tego czasu wciąż nie miałam informacji o wyniku, więc sama skontaktowałam się z firmą. Odpowiedziano, że spółka nie jest w stanie zaoferować mi w chwili obecnej zatrudnienia. Uważam to za mało profesjonalne podejście do kandydata, przez ten czas byłam zostawiona w niepewności. Wolałabym od razu uzyskać negatywną odpowiedź. Strata czasu i nerwów. Za wiele jednak chyba nie straciłam, gdyż jak czytałam na forum zarobki w tej firmie nie należą do najwyższych.

Moje relacja:

Rozmowa kwalifikacyjna w Comarchu odbyła się w siedzibie firmy. Tam w zasadzie niewiele mnie zaskoczyło. Były pytania o doświadczenie, studia i zainteresowania oraz takie bardziej szczegółowe i specjalistyczne związane konkretnie z moją branżą. Miałem opowiedzieć np. o zrealizowanych przez siebie projektach. Poza tym interesowała ich też moja znajomość języków obcych. Chwilę nawet musiałem z nimi porozmawiać po angielsku, ale to było raczej proste. Z tym, że ja akurat dość dobrze mówię po angielsku, ale myślę, że wystarczyłoby że ktoś by tak mniej więcej „ogarniał”. Całość rozmowy oceniam pozytywnie, było profesjonalne podejście i miła atmosfera, a to zawsze w takich sytuacjach jest najważniejsze.

Moje relacja:

Nie można powiedzieć, że to była rozbudowana czy skomplikowana rekrutacja. Wręcz przeciwnie - bardzo sensowna, ale jedna rozmowa kwalifikacyjna. Jasno przedstawione, jakie są ich oczekiwania, konkretne pytania do mnie związane m.in.: z umiejętnościami w zakresie tworzenia i redakcji tekstów zarówno w języku polskim, jak i angielskim; z wcześniejszymi doświadczeniami zawodowymi; z oczekiwaniami i wymaganiami; z językiem angielskim - tutaj również wprowadzono element testowy, czyli rozmowę po angielsku; z wykształceniem. Cenię sobie to, że informują kandydatów biorących udział w etapie rozmów kwalifikacyjnych, jaka jest ich decyzja.

Moje relacja:

Rekrutacja składała się z jednej rozmowy przeprowadzanej w siedzibie firmy. Podczas rozmowy jedyne co było sprawdzane i weryfikowane to znajomość angielskiego. Zwyczajnie trzeba się było wypowiedzieć po angielsku i jak rozumiem zrobić to w miarę składnie i poprawnie. Cała reszta spotkania przypominała rozmowy, na których byłem do tej pory. Bardzo sympatyczna atmosfera, pytania z gatunku co Pan wcześniej robił, czym się Pan zajmował, dlaczego wybrał Pan naszą firmę i czy jest Pan gotowy na wyjazdy służbowe. Do tego kiedy mogę zaczynać, jakie mam oczekiwania i jakie największe sukcesy odniosłem w poprzedniej pracy.

Moje relacja:

Bardzo normalna rekrutacja tak mogę to ocenić. Uczestniczyłam w jednej rozmowie prowadzonej w firmie. Najpierw rzecz jasna wysłałam swoje zgłoszenie i zaprosili mnie na tą rozmowę. Pytali o rzeczy oczywiste (doświadczenie, oczekiwania, okres kiedy mogę zacząć) i o te mniej oczywiste (znajomość programów, możliwość wyjazdów służbowych, motywacja do pracy w takiej firmie i w takim zawodzie). Ogólnie nie ma się do czego przyczepić, znana firma wie jak prowadzić rekrutacje i na pewno robi ich dużo. Widać, że pełen profesjonalizm, miła atmosfera, można przejść przez rekrutację zupełnie bez stresu. Warto przeczytać dokładnie jeszcze przed rozmową ogłoszenie o pracę, bo pytają o rzeczy, które są w nim zawarte.

Moje relacja:

Jedna rozmowa, ale za to bardzo, bardzo konkretna. Od razu powiem, że trzeba super znać angielski, bo inaczej ciężko nawet będzie zrozumieć pytania, a jeszcze do tego się przecież trzeba wypowiedzieć. I to płynnie, bez jąkania. Mnie pytali o różne rzeczy i wszystko bardzo przekrojowo. Trzeba było opowiedzieć o swoim doświadczeniu i swoich oczekiwaniach - taki standard. Oprócz tego odpowiedzieć na pytania o wykształcenie, umiejętność tworzenia tekstów marketingowych, znajomość Google Analytics, SEO, Power Pointa, wiedzę na temat obecnych kanałów promocji marketingowych i oczywiście angielski. Duża część rozmowy jest po angielsku, więc warto znać jakieś branżowe słówka

Moje relacja:

Skontaktowała się ze mną firma headhunterska, która chciała zorganizować mi spotkanie z ich klientem, jak się okazało firmą Comarch. Na dobrą sprawę nawet nie wiem, skąd mieli na mnie namiary, ale może znaleźli gdzieś na portalach, gdzie wrzucałem swoje CV. Miałem najpierw rozmowę telefoniczną, potem test (online). Potem musiałem przesłać im wszystkie dokumenty (też różne certyfikaty, które dostałem po szkoleniach, chyba im więcej tym lepiej etc.). Następne było spotkanie. Na spotkaniu rozmawialiśmy trochę o produkcie, mojej wizji rozwoju itd. Nie obyło się bez standardowych wszędzie pytań o oczekiwania, doświadczenie, motywację i inne tego typu rzeczy. Wprawdzie nie miałem doświadczenia jako Product Manager, ale chyba moja wizja ich przekonała, bo dostałem propozycję.