Rozmowy kwalifikacyjne w BURY Sp. z o.o.

Moje relacja:

Podczas rozmowy rekrutacyjnej, przełożony zespołu elektroników zwyczajnie zaczął obrażać. Na postawione przeze mnie pytanie odpowiadał kpiąco, w sposób pośredni dawał do zrozumienia że pytanie jest głupie. Następnie jego kolega wytłumaczył mu że nie rozumie pytania które mu zadałem. Jeszcze nigdy nie czułem się tak zażenowany podczas rozmowy kwalifikacyjnej. I pierwszy raz spotkałem się z sytuacją że osoba na stanowisku EGM kompletnie nieznająca tematyki, chce pouczać innych.

Moje relacja:

Najlepiej to mi ta rekrutacja nie poszła... Nawet nie dotarłem na jako taką rozmowę kwalifikacyjną tylko miałem rozmowę telefoniczną. Piszę, bo może komuś to pomoże jak będzie lepiej psychicznie przygotowany na tą rozmowę niż ja. Ta rozmowa telefoniczna jak dla mnie trwała długo. W trakcie miałem powiedzieć jakie mam umiejętności i oczekiwania. Odpowiedzieć na pytania po angielsku co zresztą chyba mnie pogrążyło. Powiedzieć jakie mam wykształcenie i ile mam okresu wypowiedzenia z obecnej firmy. Najgorszy ten angielski, bo niby luźna rozmowa a można na tym źle wypaść. Ja się stresowałem, ale radzę jak najmniej się stresować, bo jest jeszcze gorzej.

Moje relacja:

Zaczęło się od rozmowy przez telefon i to była pierwsza część. Druga część to była rozmowa kwalifikacyjna z elementem po angielsku. Tzn. 'elementem' w praktyce okazała się krótka rozmowa po angielsku. Nie ma się co stresować wystarczy w miarę płynnie odpowiedzieć na pytania. Mnie przy tym stanowisku pytali o doświadczenie w planowaniu. Czy pracowałem wcześniej na systemach ERP, czy znam Excela i Accessa, czy lubię taki sposób pracy, kiedy kończy mi się okres wypowiedzenia, jakie mam oczekiwania finansowe i chyba tyle... Przynajmniej te pytania zapamiętałem

Moje relacja:

I rozmowa przez telefon II rozmowa kwalifikacyjna na miejscu + rozmowa po hiszpańsku sprawdzająca moją znajomość języka -> w zasadzie tyle mogłabym napisać o tej rekrutacji i już każdy, kto też do nich próbuje się dostać by wiedział o co chodzi. Żeby bardziej pomóc ludziom i może żeby im się udało - bo mi to nie wyszło - dopiszę jeszcze, że pytają raczej o takie ogólniki + szczegółowo o doświadczenie chociaż u mnie w ogłoszeniu tego nie wymagali. Wiadomo, że pytają o dyspozycyjność i od kiedy się może zacząć, ile się chce zarabiać, czemu ta firma itp. Na to odpowiedzi warto mieć przygotowane od razu. Ja żadnych zaskakujących pytań nie dostałam, więc mogę powiedzieć, że nie warto się stresować na zapas.

Moje relacja:

Najpierw rozmawiali ze mną przez telefon jakie mam wykształcenie, gdzie wcześniej pracowałem i kiedy mogę pracować u nich jak się dostanę. Później chcieli żebym się z nimi spotkał w firmie w Mielcu. Rozmowa rekrutacyjna jak można tak powiedzieć była ok. Pytali mnie czy umiem lutować, czy umiem korzystać z aparatury pomiarowej, czytać dokumentację techniczną, korzystać z komputera, gdzie wcześniej pracowałem i czemu chcę pracować u nich. A i ile chce zarobić na takim stanowisku. Nic wielkiego moim zdaniem nie chcieli wiedzieć. Takie proste sprawy