Rozmowy kwalifikacyjne w FMC Technologies

Moje relacja:

Rekrutacja do FMC składała się klasycznie z dwóch etapów. Pierwszy etap to było spotkanie z Panią z HR. Generalnie miło, sympatycznie i na temat. Pytania absolutnie ogólne i standardowe - o doświadczenie, wykształcenie, pasje i motywacje. Dodatkowo trzeba odbyć również krótką rozmowę po angielsku. Znajomość języka jest tu niezbędna ponieważ drugie spotkanie odbywa się z kierownikiem działu z Norwegii. Tu oczywiście już cała rozmowa prowadzona była po angielsku. Jeśli mam być szczery to trochę mnie to na początku stresowało, ale Pan był bardzo przyjazny i otwarty dzięki czemu całe nerwy szybko opadły i wszystko poszło bardzo dobrze. Podczas obu etapów w sumie dowiedziałem się wszystkich cennych informacji zarówno na temat samej firmy jak i mojego przyszłego stanowiska. Podpowiem, że warto uważnie słuchać pytań bo jedno z nich było dość proste, ale zawierało drobny haczyk, a było tym sprawdzającym moją czujność i wiedzę. Warto więc nie wyłożyć się akurat na nim. Moje ogólne odczucia co do całego procesu rekrutacyjnego są bardzo pozytywne, tym bardziej, że finalnie otrzymałem ofertę pracy. Szczerze polecam wszystkim bo jest to firma na poziomie.

Moje relacja:

I. - aplikacja przez portal z ofertami II. - rozmowa telefoniczna podczas której sprawdzają znajomość angielskiego i tu jest pierwszy odsiew III. - rozmowa w firmie też z fragmentem po angielsku już chyba tak tylko dla zasady Pytania - doświadczenie, wykształcenie, znajomość prawa pracy, Excela, Sharepointa, SAPa, zainteresowania, okres wypowiedzenia, oczekiwania, wcześniejszy zakres obowiązków

Moje relacja:

Nie popisałem się najwidoczniej odpowiednim poziomem angielskiego. Rekrutacja dla mnie zaczęła się i skończyła na rozmowie telefonicznej. Wiadomo, że to przeważnie jest dopiero wstęp do dalszej rekrutacji. Ale cóż, coś nie wyszło. W trakcie tej rozmowy padły pytania: doświadczenie, umiejętności, możliwość podróżowania, dyspozycyjność, oczekiwania, znajomość standardów, angielski. Ten angielski to sprawdzają na zasadzie rozmowy. Albo ktoś umie coś powiedzieć albo się jąka tak jak ja wtedy. Trochę wstyd. Na przyszłość wiadomo co trzeba sobie podszkolić. Ale rozmowa miła pomijając ten angielski.

Moje relacja:

Rozmowa składała się z dwóch etapów. To chyba tak standardowo jak wszędzie. Testów ani dodatkowych metod rekrutacyjnych nie było. Najpierw rozmawiałem z panią z personalnego tzn działu HR. Rozmowa po polsku o wszystkim jak to zawsze bywa. O doświadczeniu zawodowym, oczekiwaniach, celach, znajomości obsługi programów, dyspozycyjności... No standardowa rozmowa z HR, ale bardzo sympatyczna. Potem druga rozmowa już wyłącznie po angielsku z Norwegami. Trochę ciężko ich zrozumieć, bo mają specyficzny akcent, ale po chwili się mniej więcej rozumie o czym mówią. Rozmowa taka luźna o mnie, trochę pytań technicznych, trochę takich na myślenie. Prosta rekrutacja wg mnie jedyna trudność to ogarnianie angielskiego na takim poziomie żeby się nie stresować rozmową.

Moje relacja:

Moja rekrutacja miała dwa etapy. Pierwszy to spotkanie z HR i tam bez zaskoczenia, przemaglowanie CV i tyle. Drugie spotkanie to spotkanie z dyrektorami z Norwegii, fajni sympatyczni ludzie, rozmowa już bardziej na luzie. Oczywiście po angielsku. Pytań technicznych może ze 2-3 było. Sporo się dowiedziałem o sposobie funkcjonowania firmy i o swoich zadaniach.