Rozmowy kwalifikacyjne w Skrivanek

Moje relacja:

Rekrutacja bardzo sprawdzająca czy się potrafi robić to, co się deklaruje, że się potrafi Etap pierwszy - wypełnienie długiego i bardzo rozbudowanego formularza zgłoszeniowego tak, jakby CV napisać od nowa i jeszcze dopisać do niego parę rzeczy Etap drugi - przesyłają próbne teksty do przetłumaczenia, które później weryfikują czy to jest ten poziom jakiego oczekiwali. Teksty moim zdaniem nie są trudne, ale ocena trudności na pewno zależy od doświadczenia. Etap trzeci - można powiedzieć, że rozpoczęcie współpracy tyle tylko, że początkowo na okresie próbnym trwającym 3 miesiące.

Moje relacja:

Ktoś mi poradził żeby zajrzeć do nich na stronę, że może coś dla siebie znajdę, a jak nie znajdę to zawsze mogę wysłać zgłoszenie w ciemno. Wypełniłam formularz, który tam trzeba było wypełnić - cała masa różnych pytań od danych informacyjnych, przez doświadczenie, referencje, obsługę programów, dyspozycyjność, stawki jakie miałam wcześniej, rodzaje wykonywanych tłumaczeń. Dosłownie wszystko, pewnie tak dużo informacji to by się nawet na rozmowie nie dowiedzieli. Na koniec załączało się jeszcze CV Potem skontaktowali się ze mną żebym wykonała próbne tłumaczenia. Nie było tego bardzo dużo na szczęście. Dopiero po tym wszystkim to proponują albo nie pracę dla nich, a jeszcze słyszałam, że jest okres próbny.

Moje relacja:

To nie była taka standardowa rekrutacja gdzie przeważnie ma się dwie rozmowy przez telefon itp. Tutaj najpierw wysyłało się formularz rekrutacyjny ze wszystkimi podstawowymi danymi, z informacjami o wykształceniu, językach, specjalizacji tłumacza, ile godzin może się pracować itp. a nawet z tego co pamiętam wpisywało się numery telefonów albo maile do osób, które mogą potwierdzić referencje. To mnie wtedy mocno zdziwiło Jak się przejdzie weryfikacje to jest telefonicznie albo mailowo przedstawienie warunków współpracy (ja miałam telefonicznie, ale jak czytałam to ludzie piszą, że często z ich strony jest kontakt mailowy). Jak komuś odpowiadają te warunki to robi się tłumaczenia próbne i dopiero po tym okresie można powiedzieć, że się dostaje prace. Albo nie :)

Moje relacja:

Rozmowa bardzo normalna i tylko jedna jakby ktoś miał wątpliwości. Jak wszędzie tak i tutaj zostałam zapytana jakie mam doświadczenie, czy znam angielski, czym się interesuje i czego oczekuje od tej pracy. Na pewno był kawałek rozmowy po angielsku, ale to były proste rzeczy. Dokładnie nie pamiętam, bo to się odbyło stosunkowo dawno Ogólnie bez stresu, na spokojnie i w sympatycznej atmosferze. Z tego co widziałam po tej rekrutacji to wyglądało na to, że to fajna firma