Rozmowy kwalifikacyjne w GSK

Moje relacja:

Rekrutacja dwuetapowa. Są zadania wysłane na adres e-mail, a później umówiona zostaje 1-godzinna rozmowa z managerami. Komunikacja ze strony HR dość przejrzysta. Rozmowa z managerami też raczej w porządku. Jednak dostrzegam kilka minusów: - rozmowa zaplanowana na video konferencję staje się rozmową w trybie głośnomówiącym na laptopie, więc to jest niezaplanowana bariera komunikacyjna, do której nie można przygotować się nawet mentalnie, a 90 % rozmowy odbywa się w języku angielskim. Nastawiasz się na rozmowę twarzą w twarz, a w zasadzie później musisz tylko wyostrzyć swój słuch i nie masz możliwości wyczytać absolutnie nic z mowy ciała managerów; - na samym początku pada pytanie czy jest się świadomym, że zarobki są niższe niż np. w Warszawie (życie rzekomo jest w Poznaniu tańsze, nie jest, a na pewno nie na tyle, żeby zrezygnować z 6000 na rzecz 4000 albo i mniej); - na stanowisko Juniora wymaga się znajomości języka angielskiego na poziomie C1, czyli ogólnie fakt, że znasz angielski, ale jak to często bywa, że jesteś w pewnym sensie rozpoziomowany (na różnych poziomach mówienie, pisanie, czytanie), ale mimo wszystko jesteś w stanie porozmawiać na tematy branżowe w miarę swobodnie z tym, że czytanie i pisanie masz dużo lepiej opanowane, bo robisz to dużo częściej niż mówisz - aplikuj, ale licz się z tym, że nie będzie to zadowalające. Można też na to spojrzeć w ten sposób, że należy mieć gotowe kwieciste formułki na pytania, które potencjalnie mogą zadać managerowie i zaprezentować poziom mówienia wyższy niż aktualnie się reprezentuje. Prawdopodobnie to jest właśnie klucz i najlepsze podejście by zdobyć tę pracę. Jeśli myślisz, że stanowisko Juniora w GSK miałoby właśnie zaoferować Ci możliwość większej ekspozycji na język mówiony branżowy, a managerowie zauważą Twój talent, to się mylisz. Fakt, że pracujesz po angielsku i codziennie korzystasz głównie z dokumentacji po angielsku, ale pracujesz w Polsce i tylko od czasu do czasu zdarza Ci się rozmawiać wyłącznie po angielsku przez telefon nie wystarczy by otrzymać ofertę na stanowisko Juniora w GSK; - są pytania techniczne, które mają prześledzić Twój tok rozumowania. Wyświetlają się one w małym okienku dialogowym i nie widzisz ich w całości bez scrollowania, ale to jest i tak pewnie ułatwienie, gdyż mogłyby być tylko odczytane. I tak właśnie z autoprezentacji przeskakujesz na pytania, na które nie do końca znasz odpowiedź i nie wynika z Twojego CV, że powinieneś znać, ale absolutnie nie przyznawaj się, że czegoś nie wiesz tylko wymyśl potencjalnie możliwe odpowiedzi. Nie wiesz ile masz czasu na zastanowienie i czy możesz myśleć bez jednoczesnego podtrzymywania rozmowy. Osoby, które mają skłonność do zaniżania swojej wiedzy, bądź też kiedy nie lubią mówić o czymś, czego nie wiedzą na pewno, mogą tutaj polec. Moje wnioski są takie, że ogłoszenie o pracę na tym stanowisku, które niemal ciągle jest aktualne, nie schodzi z portali nie tylko dlatego, że zespół się powiększa jak można usłyszeć, ale chyba po prostu odrzut kandydatów jest duży i nie zawsze potencjał osób jest zauważony. Z kolei spełniając warunki rekrutacji można spokojnie pracować w innej firmie w Warszawie za dużo większe pieniądze, na wyższym stanowisku i nie być ograniczonym do robienia kariery w jednej firmie, ponieważ Poznań nie oferuje wielu opcji na zmianę pracy akurat w działce Regulatory Affairs. Mam nadzieję, że powyższe przyda się przyszłym kandydatom w celu zdobycia wymarzonego stanowiska w GSK Poznań.

Moje relacja:

Oceniam rekrutację w GSK jako profesjonalną. W sumie to nie była wielka filozofia, żeby przejść przez te etapy, ale na każdym z nich panowała miła atmosfera i widać było, że rekruterzy są w tym wszystkim kompetentni. Najpierw standardowo wysłałam CV, a po jakichś dwóch tygodniach odbył się pierwszy etap czyli rozmowa przez telefon. Pani była bardzo uprzejma i zadawała konkretne, ale dość proste pytania. Tzn. chciała wiedzieć, czemu zaaplikowałam akurat do ich firmy, jakie mam doświadczenie i ogółem żebym powiedziała coś o sobie. Część tego wywiadu telefonicznego była po angielsku, ale nawet dobrze mi poszło. Przynajmniej na tyle, że kilka dni później otrzymałam zaproszenie do firmy. Tam rozmawiałam już z managerem mojego przyszłego działu. Pytania były podobne, tylko trochę rozszerzone. Dodatkowo chcieli poznać moje oczekiwania finansowe. Po tej części dosłownie 2 dni później zadzwonili z decyzją, więc nie musiałam długo czekać.

Moje relacja:

Zdziwiłam się, że GSK nie robi wielkiej rekrutacji na kilka dobrych etapów tylko skupia się na klasycznej rozmowie kwalifikacyjnej. Nie powiem to było miłe zaskoczenie po wszystkich rozbudowanych rekrutacjach. Nie obyło się oczywiście bez rozmowy po angielsku, ale umówmy się, nie jest to najtrudniejszy etap :) Chyba, że ktoś sobie nie radzi za dobrze, ale zakładam, że w dzisiejszych czasach każdy radzi sobie przynajmniej ok. Z pytań u mnie było zainteresowanie tym niewielkim, ale jednak doświadczeniem, wykształceniem, motywacją do pracy, znajomością Płatnika i Excela, wiedzą na temat aktualnego prawa pracy, moimi oczekiwaniami oraz przewidywaną dyspozycyjnością.

Moje relacja:

To stanowisko się nazywało asystentka ale wyglądało bardziej jak staż. Tak mi się od razu skojarzyło na rozmowie jeszcze tej pierwszej przez telefon jak coś wspomnieli o warunkach zatrudnienia. W trakcie tej pierwszej rozmowy miałam powiedzieć coś po angielsku i to mi nawet poszło. Chyba dlatego i przez CV zaprosili mnie na spotkanie w firmie. A jak to na spotkaniu twarzą w twarz było więcej pytań. Ja tak dokładnie ich nie pamiętam, ale mogę podpowiedzieć, że największą uwagę zwracają na CV. Nie miałam prawie doświadczenia a mimo to najwięcej pytali właśnie o CV. No i częściowo o wymagania, które pamiętam, że były zawarte w ogłoszeniu już bezpośrednio.

Moje relacja:

Nie doszłam do końca tej rekrutacji, a wiem, że były kolejne etapy. Przynajmniej tak wynika z informacji o procesach rekrutacyjnych w GSK umieszczonych na ich stronie internetowej. W każdym razie ja uczestniczyłam tylko w jednej rozmowie. Po wysłaniu aplikacji zostałam zaproszona na rozmowę. Poproszono mnie także o przyniesienie wypełnionego kwestionariusza, który pobiera się z ich strony. Zrobiłam tak jak prosili i poszłam na to spotkanie. Atmosfera była całkiem miła a spotkanie prowadziła osoba z działu HR. Nie wypytywała o konkretną wiedzę tylko zadawała bardziej ogólne pytania podobne do tych, jakie pojawiają się zawsze na rekrutacjach (doświadczenie, poziom wiedzy na wybrane tematy, poziom znajomości programów, motywacja itp. plus znajomość języka sprawdzana praktycznie).

Moje relacja:

Cały proces rekrutacji do GlaxoSmithKline składał się z 3 etapów. Najpierw wysłałem dokumenty aplikacyjne przez ich stronę internetową. Z tego, co pamiętam, trzeba się było najpierw zarejestrować. Po jakimś czasie zadzwonili, żeby zaprosić mnie na rozmowę w siedzibie firmy. Rozmowę prowadziła osoba z działu kadr. Pytała o różne rzeczy - o zachowanie w danych sytuacjach, o zainteresowania i rzecz jasna o dotychczasowe doświadczenie w poprzednich firmach. Sam też mogłem zadawać pytania, pani chętnie wyjaśniała wszelkie wątpliwości. Znowu po jakimś czasie dostałem telefon z zaproszeniem na drugą rozmowę, tym razem prowadzoną przez szefa działu. Tu rozmowa była bardziej konkretna, dotyczyła znajomości różnych narzędzi i wiedzy, która jest konieczna na tym stanowisku. Firma daje znać aplikującym bez względu na wynik rekrutacji.